Totalitaryzm to w naukach społecznych termin nieostry, budzący liczne kontrowersje. Większość autorów pisząc o ustroju totalitarnym ma na myśli system polityczny, w którym niepodzielną władzę sprawuje jedna partia, dążąca do tego, aby narzucić całemu społeczeństwo oficjalną ideologię i „uporządkować” je według ideologicznego wzorca. Totalitaryzm jest przeciwieństwem pluralizmu i różnorodności.
Żeby stworzyć z ludzkiej zbiorowości jedną bryłę, władza totalitarna stosuje terror, cenzurę i posługuje się w stopniu nigdzie indziej niespotykanym propagandą. Budowie społecznego monolitu służy też kreowana przez polityczne centrum atmosfera zagrożenia. Społeczeństwo ma trwać w stanie permanentnej mobilizacji, być gotowe do walki z wrogiem, który wciąż próbuje przeszkodzić w osiągnięciu idealnego porządku.
Czy PRL była państwem totalitarnym? Przeciwnicy takiego poglądu odpowiedzą, że ludowej władzy w żadnym momencie nie udało się zdobyć pełnej kontroli nad społeczeństwem. Nawet w czasach stalinizmu w prywatnych rękach pozostawała istotna część rolnictwa, zaś Kościół katolicki cieszył się znaczną autonomią. Potem było tylko lepiej. Stopniowo sfera wolności ulegała rozszerzeniu, a w drugiej połowie lat siedemdziesiątych władze de facto zaakceptowały nawet istnienie opozycji demokratycznej.
Warto jednak w tym miejscu przywołać stanowisko Hannah Arendt, która słusznie podkreśla, że totalitaryzm w czystej postaci jest rodzajem metodologicznej fikcji. O tym czy wolno dane państwo obdarzyć mianem totalitarnego winien przesądzić cel, który postawili sobie rządzący. W przypadku PZPR była nim, przynajmniej do początku lat osiemdziesiątych, budowa marksistowskiego raju, ładu na wskroś totalitarnego.