Po roku 1945 polskim komunistom na drodze do pełnego zniewolenia społeczeństwa stanął Kościół Katolicki. Zarówno w kategoriach ideologicznych, jak i politycznych traktowano go jako wroga, którego należy bezwzględnie zniszczyć. Nie było w tym nic dziwnego. W historii Polski w „czasach niewoli” Kościół zawsze pełnił ważną rolę obrońcy tożsamości narodu, jego tradycji i kultury. Reprezentował więc to wszystko, co ideologia komunistyczna uważała za niepotrzebny relikt przeszłości.
Na przełomie lat czterdziestych i pięćdziesiątych praktyka komunistycznego państwa nie pozostawiała w tym względzie żadnych wątpliwości, zniszczono podstawy ekonomicznej egzystencji Kościoła, prześladowano księży, organizowano pokazowe procesy, w których nierzadko zapadały wyroki śmierci, prowadzono agresywną kampanię propagandową o antyreligijnym charakterze, a w roku 1953 uwięziono prymasa Stefana Wyszyńskiego. Działania komunistów jednoznacznie zmierzały wówczas do rozbicia jedności episkopatu i jego podporządkowania władzy.
Z tego doświadczenia Kościół, wzmocniony niezłomną postawą prymasa, wyszedł obronną ręką. Próby jego zdyskredytowania nie powiodły się: w całym powojennym okresie Kościół cieszył się ogromnym zaufaniem społecznym i niekwestionowanym autorytetem moralnym. Podczas kryzysów społecznych zawsze zabierał głos, broniąc bitych i prześladowanych, krytykując władzę za stosowane środki represji oraz głośno domagając się poszanowania praw jednostki i podmiotowości narodu.
Wydarzeniem o historycznym znaczeniu okazał się wybór w 1978 roku papieża Polaka, który poprzez głoszone sowo i pielgrzymki do ojczyzny przyczynił się do odrodzenia moralnego społeczeństwa i pogłębiania jego religijności.
Lata osiemdziesiąte przyniosły osłabienie reżimu komunistycznego i jednoczenie wzrost znaczenia Kościoła. W tym okresie, w wielkim konflikcie między władzą a społeczeństwem Kościół starał się pełnić funkcję mediatora i w rezultacie przyspieszył proces demontażu systemu komunistycznego w Polsce.